czwartek, 2 grudnia 2010

Drugi koniec Psa

Dziś Psiego wątku ciąg dalszy:
Rozwiązanie zagadki z poprzedniego posta  - tak, to Czesio i jego ząbki. Tak - były to dwie stówki.
Dziewczyny, jesteście jak Malanowski i spółka! Wybiera się do Was Nagroda za wskazanie przestępcy :))
Ale historia tychże stówek jest niebanalna. Jak sam Czesio. Jak i jego Pani :))
Hm...
Na poddaszu jest królestwo naszych synów. Zaglądam tam na okoliczność nadchodzących świąt, nagłych odwiedzin rodziny i gdy zanoszę ( ale wyjątkowo ) uprasowane rzeczy do szaf. Sprzątanie na bieżąco jest zadaniem młodzieży. Obecnie w liczbie jeden, bo Starszy jest na dalekiej mroźnej północy, gdzie od niedawna okazuje się, mamy drugie Zakopane.
Tak więc, gdy brakuje mi już talerzy albo kubków w kuchni, gdy giną  mi łyżeczki, albo pora prać - zwołuję całe towarzystwo i oznajmiam, że to i tamto ma wylądować tu i tam. Umyte względnie posortowane.
Reszta ich sprawa - nawet mycie okien i łazienki. Bo jak wpadnę na niezapowiedzianą inspekcję i normy sanitarne są przekroczone w sposób rażący, to ręka, noga ....
Różne się rzeczy znajduje. W różnych miejscach.
Ale ja jestem inteligencja pracująca, a nie lordowska pokojówka, choć to równie zacny zawód, jak każdy. Ale z jakiej racji? Dorosłym koniom? Miałabym kurze wycierać?
Niedoczekanie!
Czesio również nie ma wstępu na piętro. Raz, że schody, jak można było zobaczyć, strome i raczej takie strychowe, wąskie, ażurowe, a Pies Golden narażony jest na różne dolegliwości miednicy i kręgosłupa, bo duży, więc po takich schodach nie powinien hasać, a ponadto wylegiwałby się na kanapach i sierścił, podjadając co popadnie.
Nie wchodził tam więc odkąd dwa-trzy razy wspiął się jako pół-dorosły psiak i nie potrafiąc zejść posiusiał się biedny ze strachu i płakał żałośnie, póki nie wróciliśmy do domu.
Miesiąc temu jakoś te traumatyczne przeżycia musiały się Psu zatrzeć w pamięci jako mało istotne, i wędrówki swoje po schodach już w obie strony zaczął urządzać. Choć nie bez strachu, ale i bez naszej akceptacji.
Trzeba było zastawiać na schodach barykady, żeby położyć kres tej zabawie.
Pewnego dnia wracamy z pracy/szkoły/miasta całą gromadą, a Czesio wita nas jakby radośniej, niż zwykle, ogon chce mu odpaść z szaleństwa. Ale nic nam podejrzanego nie pachnie. Wiadomo - jak się ma nieczyste sumienie, to je trzeba pokryć machaniem ogona. Ale nie...
Stawiam więc torbę z zakupami i ... w oko rzuca mi się mi jakieś złotko - myślę - folia jakaś, może jednak była to kanapka Dziecka, którą był nieopatrznie w domu zostawił .
Patrzę, patrzę, ze wszech stron oglądam, oko wytrzeszczam, nos marszczę i  mówię do Małżonka mego: "Kochanie, czy to aby nie jest kawałek stówki?" (bo to-to zielone wokół)
Ale skąd? Taka fortuna? Nie może być!  Wiem na pewno że w domu  mogło być z 10 złotych. W bilonie.
Na koncie nawet wtedy (po zakupach) tyle nie mieliśmy, bo akurat jak raz kryzys w budżecie był. Nie pierwszy.zresztą. Słynę z ostrej jazdy po krawędzi, gdy do najbliższej wypłaty mam na dzień złoty siedemdziesiąt.  Luuuubię ekstremale sytuacje i te skoki ciśnienia :))
Małżonek na to rzecze, zbyt  zdumiony, by się silić na pełne zdania:  "Nooo, chyba ... eee.. stówa?. Ale ...yyy.....skąd? Że niby  nnnnasza...???"
Spojrzeliśmy na Psa z góry.
Czesio milczał jak zaklęty, ogonem już nieco mniej pewnie młynki kręcąc, jakoś tak uszy po sobie kładąc wzroku naszego unikać zaczął, a zadem zarzucać. Niechybnie wyczuł, że my czujemy, że coś jest nie tak.
Wtedy dojrzeliśmy nieszczelność barykady.
Dalej mogłoby być już wszystko jasne. Ale nieee..
Nie w tej rodzinie :)
Owszem, był Czesio na poddaszu. lecz nie węszył on w pokojach, gdyż zamknięte były. Zresztą i u synów żadnych większych oszczędności by nie znalazł. (Ciekawe czemu:))
Widok mimo to zaparł nam dech.
Podłoga w holu usiana była: konfetti z kolorowego papieru, wnętrznościami słonia-zabawki - jego pierwszej przytulanki i przyjaciela, kawałkami jakby kolorowej tekturki... a wśród tych marnych szczątków dojrzeliśmy królewską koronę. I to była pierwsza stówka. W trzech, nawet równo przeżartych częściach. Rzuciliśmy się do zbierania tych kawałków z okrzykiem : "Jesteśmy bogaci", gdy nagle dojrzałam fragment, którego nam nie brakowało.
???
O, KURCZĘ!!!
Jesteśmy CHOLERNIE bogaci!!

To był jeden z 6 kawałków drugiej stówki, ale już nie tak łatwy do dopasowania w całość. Niezłe puzzle nam Pies urządził!
Na klęczkach rozbierałam z synem każdy kawałeczek papierka, wyłuszczając kolejne obślinione resztki Władysława Jagiełły, co się Krzyżakom dumnie oparł, a Czesiowi nie.
W rezultacie brakowało 1/4 banknotu.
Ale i tak zagadka ta pobiła wszelkie wyczyny Czesia, któremu nawet zamiast bury postanowiliśmy ufundować nagrodę za wierność, oddanie i ofiarną służbę, gdyż znalazł pieniądze, których przecież nie było!
No dobrze, ale jakim sposobem Pies wszedł w posiadanie tych rzeczy, które potem tak niecnie potraktował?
Cud jaki?
Otóż wstęp o sprzątaniu ma tu kluczowe znaczenie.
Gdyż...
Jak potrzeba gruntownych porządków z odsuwaniem mebli włącznie - to ja zawsze na górę jak przeciąg wpadam i wypadam, rzucając wojskowe komendy i robiąc czystkę w skrytkach. I tak, ku mojemu zdziwieniu, za jedną z szaf nie wiadomo czemu wcześniej nie zauważone, tkwiły sobie torby po prezentach i słodyczach, z pustymi, jak Babcię kocham - PUSTYMI kopertami!!!
To były batrdzo ładne torby, choć  troszku przykurzone. I one tam musiały przeleżeć zaklinowane od grudnia!!!
A ja je odkopałam w ... sierpniu!!!
Wiem, wiem. Co to za porządki, spytacie. To ja odpowiem:  MĘSKIE!!!
Przecież nie myślicie chyba, że ja nie kazałam odsuwać szaf na Wielkanoc. Kazałam, owszem. Ale ktoś mnie chyba nie dosłyszał albo głuchego udawał.
A potem latem znowu przyszła pora koty z zakamarków powyganiać, i wtedy je znalazłam.
No to ja szur, te torby do schowka na poddaszu żeby je innym razem wykorzystać. A schowek znajduje się pod skosami za lnianą zasłoną, bo drzwi tu nijak nie dałoby się zamontować.
A tam książki używane raz na rok, zabawki dla dzieci znajomych, co się nudzą u cioci, gry, pudła, pudełka i czasem jakieś coś, co się ma  szybko zdematerializować.
Wchodzić tu trzeba zgarbionym lub ... na czterech. Właśnie.
No i Czesiu sobie wszedł. Wywąchał niezwietrzałe jeszcze opary czekoladek, pierniczków i sezamków, którymi przesiąkły także koperty (jak Babcię kocham! PUSTE!!!) i zrobił sobie ucztę.
Czemu zrobił też to, co zrobił, słonikowi, nie rozumiem.
Po tym wszystkim, co słonik zrobił dla niego w dzieciństwie?
Ale największy znak zapytania skierowałam do Starszego, który zapomniał, że gdzieś przecież powinien mieć jeszcze "prezent" od Babci. Bo Babcie już nie wiedzą, co kupić dorosłym wnukom, to kopertki pod choinkę wsuwają. A wnuki zbierają na skuter i własną klinikę weterynaryjną  :)
He, he!
Ja nigdy nie zapominam, gdzie mam schowane pieniądze. Znajdę je zawsze i nigdy to długo nie trwa.

Pani w Banku nawet się nie uśmiechnęła. Obrażona, jakby to jej Pies zjadł pieniążki.
Jeden banknot przyjęła z fochem. Z drugim odesłała mnie do NBP. Tam inna Pani, też obrażona, że ma pracę, ofukała mnie za to, że w ogóle skleiłam te puzzle taśmą, najprecyzyjniej, jak się dało i z obu stron,
bo tamta Pani mi kazała. A wyglądało to tak, jakby dwa kawałeczki unosiły się w powietrzu same  :) Ale idealnie tam, gdzie powinny być.
ŹLE! Bo się nie można było czegoś tam dopatrzeć.
Ja wiem, Jagiełło nie miał nosa, ale to był ON!
W rezultacie mam czekać do 2 miesięcy na oględziny Jagiełły, które muszą odbyć się w Warszawie.
I tak jeden Pies z pomocą dwójki dorosłych Dzieci tyle zamieszania na całą Polskę zrobił, że aż w stolycy jego spraw(k)ą się zajmują.
I to już koniec historii Czesia-rozpruwacza i tajemnicy zaginionego skarbu :))

Jeszcze tylko nawiązanie do tytułu.
O co chodzi z tym drugim końcem psa - ano o to, że w nim, czyli ogonie, mieści się zakończenie Psiego ośrodka emocji i chociaż macha on tym ogonem niemal identycznie na wszystko i wszystkich, to jednak jest w tym machaniu pewna istotna różnica.
Jeśli Psie emocje są pozytywne, to jego ogon wychyla się bardziej w prawo (jego prawo), i pod odpowiednim kątem.
Jeśli zaś jego emocje są negatywne - bardziej w lewo, a kąt tego wychylenia zależy od natężenia tych emocji.
Jest to udokumentowane naukowo.
Niech Was Psi pysk  nie zwiedzie słodką minką!
Ostrożnie z głaskami!
Obserwujcie ogon Psa!
Bo jeśli ma coś na sumieniu, to wiecie co...
Niech sobie merda  cwaniak, udając niewiniątko, już my się najpierw dobrze rozejrzyjmy  po domu :)))

O Psim nosie i innych sensacjach przy okazji.
A tu niespożyta energia Czesia, zbyt duża, bym mogła ustać :)
Niestety moich wygłupów nie było komu sfilmować :))





Pozdrowienia z zasypanego południa.
Czesio macha Wam grzecznie w prawo :))

Wasza
Lewkonia

PS. Powstała lista społeczna w celu wypożyczania Czesia do kameralnych poszukiwań  pieniążków, o  których nie macie pojęcia. Czesio jest przy tym absolutnie bezinteresowny. Zupełnie, jak jego Pani :))
Dobranoc!

6 komentarzy:

  1. Ha ha ha, właśnie kulam się ze śmiechu, ja przestane to napisze coś z większym sensem ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj, Ika, w tym domu człowiek choćby nie wiem jak chciał, nie może być nieszczęśliwy. No nie da się :)))

    OdpowiedzUsuń
  3. Elizko, przeczytałam jeszcze raz wszsytko no i znów się turlam ze smiechu :))) Czesiu JEST BOSKI!! Powiedz mu to ode mnie :) obejrzałam też filmiki i Majka dziś rano robiła takie same skoki w śnieg, tylko, że jej nie było prawie widać :)
    Jeśli na filmiku jest Twój głos, to jest on bardzo ładny i miły :))
    Uściski

    OdpowiedzUsuń
  4. Piękny, dowcipny post, sytuacja trochę mniej nie zazdroszczę, latania po bankach, ej tee psiaki i inne zwierzaki, nawet jak psocą to człowiek je kocha :) pozdrawiam gorąco i Ciebie i Czesia :)))

    OdpowiedzUsuń
  5. po prostu Cię uwielbiam :D
    jak dobrze znów było usłyszeć Twój ciepły śmiech :)
    Mi się dzisiaj nasza Misza śniła, śniłam, że na święta wróciła...

    OdpowiedzUsuń
  6. Ależ przygoda, a piesek cudny:) Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń