niedziela, 19 grudnia 2010

Baśń o najlepszym kucharzu

Raz podczas łowów zbłądził król
W niezwykle gęstym borze,
Szuka znajomych dróg i pól,
Lecz znaleźć ich nie może.

Błąkał się długo. Przez trzy dni
Głód skręcał mu wnętrzności.
Wtem ujrzał chatę, nad nią dym.
- Tam się wybiorę w gości !

Podjeżdża, patrzy - biedny drwal
Przed chatą siedzi biedną.
Król krzyknął : - Prędzej, jeść mi daj !
Cokolwiek, wszystko jedno !

A na to drwal : - Na miły Bóg!
Tu jadła jest niewiele.
Chcesz, to ziemniaków parę sztuk
Upiekę ci w popiele.

Król odparł : - Dobrze, pal cię sześć,
Z twoimi ziemniakami !
Zgłodniałem tak, że mógłbym zjeść
I konia z kopytami. -

Lecz gdy mu drwal ziemniaki dał,
Wyjęte wprost z popiołu,
Król z łupinami wszystko zjadł
I nie chciał wstać od stołu.

A kiedy wstał, zawołał : - Ha !
Wnet wszystkim cud obwieszczę.
Potrawy pysznej tak jak ta
Nie jadłem nigdy jeszcze.

Pojedziesz na królewski dwór,
Do pochwał jam nieskory,
Lecz każę, by mój kucharz wzór
Brał z ciebie od tej pory.

Albo po prostu zrobię tak :
Drzwi kucharzowi wskażę,
Tyś mi wspaniały odkrył smak,
Ty będziesz mym kucharzem.

A gdy na ucztę przyjdzie czas,
Opinii swej nie splamisz
I co dzień będziesz raczył nas
Takimi ziemniakami. -

I zrobił król, jak zrobić chciał,
Dotrzymał swego słowa,
Na zamek drwala z sobą wziął,
Kucharzem go mianował.

I oto uczta. Gnie się stół -
Delicje i przysmaki,
A król objąwszy chłopa wpół
Wygłasza toast taki :

- Za twoje zdrowie piję miód,
Wypijcie i wy goście,
Niech żyje wzór kucharskich cnót !
Służba ! Ziemniaki wnoście ! -

Są i ziemniaki - tysiąc sztuk
Już dymi się w łupinach,
Lecz nikt jeść nie chce, dalibóg
Krztusi się, kto zaczyna.

Wtedy ziemniaki wziął do ust,
Sam władca - zjadł kawałek
I krzywiąc się, rzekł : - Na mój gust
To świństwo niebywałe.

Zawiodłeś mnie, to wstrętne, tfu !
A ja przed chwilą przecie
Kucharzem cię nazwałem tu
I to najlepszym w świecie ! -

A drwal : - Pozbawić ciebie złud
Ja, królu, się odważę :
Po prostu głód i tylko głód
Najlepszym jest kucharzem.

Najlepszy Kucharz
Autor : Igor Sikirycki
ze zbioru Bajki na dobranoc





Bajkę tę czytałam onegdaj swoim i nie swoim dzieciom, traktując ją jako element oczywiście wychowawczy.
Gdzieś mi się zapodziała, ale sprawdziłam - wciąż można ją kupić, w tej samej wersji graficznej, z pełnymi humoru rysunkami Olgi Siemaszko.

I ja dziś właśnie z podobnej potrzeby nakarmienia nas do syta, a bez większego wyboru w lodówce, bo to, co na święta, to nie rusz (oj, już pachnie swojska szynka z beczki, karczek się maceruje, uszka mrożą... ślinka leci), poza tym dość jeszcze ja w tych garnuszkach pomieszam, więc wyjechałam dziś na stół z taką oto kulinarną sztuką w jednym akcie


Przedstawiam szanowne towarzystwo: Pyrka w mundurku, Śledź w śmietanie i ... Gzik.
Jako przyzwoitki wystąpiły  też - wiórki masełka (mmm, widać, jak się smakowicie rozpłynęły na gorącej pyrce), sól i pieprz.

Ja, rodowita Pyrlandka, takimi królewskimi daniami od dziecka  karmiona, choćbym nie wiem jaką kaczkę duszoną znienacka, czy królika w buraczkach  spożywała, i czy we Francji, czy w Niemczech, czy też na Wyspach dane mi jest ekskluzywnie się posilać - zawsze przedłożę naszą Polską Pyrkę, Pyzę, czy zwyczajną Kluchę, nad pyszne, nie powiem, ale tylko chwilowo oczarowujące smaki.
I podobnie, jak opisane kiedyś szagówki, w największym pustostanie handlowym  w poprzedniej  Rzeczpospolitej - te rarytasy zwsze były osiągalne i ratowały w biedzie.
Za to je szanuję i zaginąć im nie dam!
A podane ładnie, z zieleninką ( dziś mi brakło) na porcelanie i z całym ceremoniałem - Pyrki nasze daniem mogą się stać wprost królewskim., choćby z siermiężnym śledziem i skromnym gzikiem  :))

A czymże jest gzik szanowny?
Poznanianki wiedzą.
Czy istnieje jeszcze inna nazwa na twarożek z cebulką, szczypiorkiem i śmietaną?
A na śledzia?
A prócz "pyr", "ziemniaków" czy "kartofli" (z niemiecka je zwąc) znana Wam jest inna nazwa, spotykana regionalnie? A jak nazywacie "mundurki", w których się je gotuje?

Powyższy zestaw jest u nas przeważnie postnym obiadem przed Wigilią i Wielkanocą. Lubię, kiedy zbliżające się Święta są w każdym wymiarze wyczekiwaniem. Także na smakołyki. Stąd skromne i szybkie posiłki, najczęściej bezmięsne i takie swojskie.
Mam jeszcze jedną potrawę postną do opisania, ale najpierw - ciekawa jestem, czy w Waszych stronach taki zwyczaj macie -  tradycyjne postne posiłki, zanim zacznie się wielkie łasuchowanie ?

Pozdrawiam najedzona, jak król  :))

Wasza
Lewkonia

9 komentarzy:

  1. Ależ mi narobiłaś apetytu!!! U mnie też to danie jest lubiane i doceniane, szczególnie przy braku pomysłu kulinarnego albo z powodu lenistwa. Mąż jest smakoszem śledzia, dzieciaki lubią gzik a ja pyrki pod każdą postacią. Wszyscy głodni będą jak ten król bo wcześniej do świątecznej roboty ich zagonię:)) Dzięki ci wielkie za przypomnienie, stokrotne dzięki!!! Już myślałam, że będę skazana na pomidorówkę i ryż z jabłkiem, a jedynym urozmaiceniem menu nadchodzącego tygodnia będzie kolor zmienianej serwetki.

    Wdzięczna z Krainy podziemnej pomarańczy
    TCH

    OdpowiedzUsuń
  2. a ja już Ciebie o autorstwo tej bajki posądziłam! I zabawne, ale do dwóch dni chodzą za mną faszerowane, pieczone ziemniaki w mundurkach...
    Gdyby do twarogu dodać jeszcze rzodkiewkę, to byłaby to zwana u mnie zacierka. A postnie zawsze: śledzie w śmietanie i pieczone ziemniaki:)

    OdpowiedzUsuń
  3. O proszę, jaki szeroki odzew :)))
    Kochane dziewczyny, z Wami nigdy się nie znudzę pisząc, bo mnie podtrzymujecie w zapale :))
    Ta kraina podziemnej pomarańczy.... to się teraz z przyjemnością pogłowię nad tym :)
    Zacierka - znam coś innego pod tą nazwą, a to ci ciekawe.
    A propos szpitalnym i innych koniecznych diet - jak ja cierpiałam nie mogąc zjeść kapuchy, grzybów i śledzia z cebulą, gdy Wigilię spędziłam lat temu 17 na po-porodówce :)) Dali mi mdłą marchewkę i gotowany filet, ble! Ale gdy już po paru miesiącach mogłam zajadać się zakazanymi potrawami, to jakoś nie oszalałam ze szczęścia od razu :)) Kwestia nastawienia. Jak z głodem i koniecznością przystosowania do warunków.

    OdpowiedzUsuń
  4. No i wyszłam na lajkonika :))
    Przecież ta podziemna... to Pyra moja ulubiona :)
    Jak ja dawno nie byłam u siebie :))
    Mamusiu! Przyjeżdżam ! :))

    OdpowiedzUsuń
  5. Złośliwi mówią "Pyrlandia" (była też wersja ze Szkotami, ale nie pamiętam), a ci trochę bardziej obyci z kulturą: "Kraina podziemnej pomarańczy" :))) Chociaż słyszałam jeszcze gorsze określenia o moim ukochanym regionie i mieście.

    Miłego poniedziałku:D
    TCH

    OdpowiedzUsuń
  6. Ależ to mój obiadek ulubiony!!!:) ale nazwy GZIK w życiu nie słyszałam:) Ja mam zawsze jeszcze do tego sos czosnkowy - albo sam, albo śledź w sosie czosnkowym:)
    Buziaki wielkie:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Bajeczka rewelacyjna, mojemu chrześniakowi muszę powtórzyć, bo niejadek z niego niesamowity- po co tracić czas na jedzenie, jak w tym czasie można się bawić. Jeśli zaś chodzi o postne jadło, to najczęściej jajko sadzone z ziemniaczkami, czasami fasola ugotowana na sypko ze skwarkami, ale nie w piątek :), no i nie postne ale proste i wiosenną i letnią porą uwielbiane, ziemniaczki podsmażone a do tego kwaśne mleko, a moja mama ma prawdziwe zsiadłe mleko, od własnej krowy, takie co to można łyżką kroić- pychota, a twarożek ze śmietanką i cebulka znam i uwielbiam, jadam na śniadanka i kolacyjki- w ogóle mleczara jestem i wolę nabiał od miecha :)) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. Jejku, marzy mi się takie mleko! Ręcznie udojone! Fasolka ze skwarkami - nie znam. U nas za to fasola (ziarno) z kiszoną kapustą osobno gotowane, a potem połączone i doprawione - to danie moje ulubione w wigilię

    OdpowiedzUsuń
  9. Ta bajka jest jedną z najpiekniejszych i najmądrzejszych w historii

    OdpowiedzUsuń