poniedziałek, 28 marca 2011

Sercu bliskie :)

 Był taki piękny czas, gdy te miejsca oglądałam zakochanymi oczyma i zawsze już kojarzyć mi się będą z najwspanialszą przygodą i najbardziej ekscytującymi spotkaniami mego życia.
Powracam tu z radością, lubię zadzierać głowę, by patrzeć na to samo niebo i niemal niezmienione fasady przepięknych kamienic, i choć czas zmienił mnie, nie zmienił mechanizmu serca.
Tutaj bije ono przyspieszonym rytmem, wyrywa się na długi, często samotny zachłanny widoków spacer, wciąż niedowierzając, że to już tyle lat, i że ten stan we mnie  trwa nadal.






 Tu spotkało też te dwie wspaniałe dziewczyny, do których przylgnęło z całych sił.
Nie opowiem nic więcej. Słowa czasem mijają się z własnym sensem, choć by się chciało, by wyraziły to, co ważne jak najlepiej.
Po prostu Wam z serca dziękuję, kochane, za wszystko :)


Wasza
Lewkonia

poniedziałek, 21 marca 2011

Inauguracja

Z nowym wyglądem (moim i bloga), wyszczuplonymi boczkami (ech...tylko bloga), wkraczam wraz ze słonkiem i pastelową garderobą w kolejną wiosnę. Kroczkiem wkraczam radosnym i z podrygiem, choć nóżka nieco odwykła od ulubionych pantofelków i jakby cisną :)
Ale, że ja się kocham w butach i apaszkach (to kolejna prawda o mnie), mam dość trudny wybór na pierwszy wiosenny spacer, którym zainauguruję wiosenną lekkość i zwiewność. Z kilku ulubionych par wybrałam w końcu do sesji zdjęciowej w plenerze te trzy :

Jak widać wszystkie mają charakter wyczynowy i aż się prosi o wiosenny spacer choćby na sam Giewont :)
Ograniczenie się do trzech par i trzech apaszek zajęło mi trzy godziny :)
Mam takie egzemplarze, które przeżyły niejedną rewolucję w modzie i spokojnie od kilkunastu lat mi dotrzymują kroku niezależnie od tego, jakie metki powinno się w danym sezonie nosić i jakie kolory są passe' - jestem im wierna, najczęściej wymieniając na  nowe ... obuwie sportowe, bo to zdzieram :)
Uwielbiam dobierać dodatki, gromadzić paski i rękawiczki (te uwielbiam również gubić), choć wielkie wyjścia rzadko mi się trafiają. Ale pierwsza prawdziwie wiosenna niedziela, gdy nadejdzie wreszcie, zostanie godnie uczczona pełnym rynsztunkiem. Już się nie mogę doczekać dni, kiedy wystarczy lekki żakiecik, apaszka i pantofelki :)))

A Wam jak się podoba ten zestaw? :)

Pozdrawiam słonecznie

Lewkonia

wtorek, 8 marca 2011

Kobieta Kobietom :)

Żadną siłą dziś mnie nikt  nie zaciągnie do kuchni !
Pole do popisu zostawiam moim Panom. Choćby mieli się wykpić gotowym daniem - ich sprawa.
I to nie tylko z powodu, że dziś mamy święto, my Kobiety domowe i światowe, ale dlatego również, iż dość już im i sobie kulinarnie nadogadzałam w ostatnim czasie.
Bo to i tłusty czwartek i ostatnia sobota karnawału, i południowe smaki gościły na stole, więc było tego i owego i na słodko i na ostro sporo i różnorodnie,żeby nie rzec "na bogato".

Dzisiaj tylko pokażę te pyszności, jako, że chociażby wzrokowo przystoi utrwalić sobie karnawałowe uciechy podniebienia, bo dziś ostatki.
U nas zwane też "śledzikiem."
Toteż najpierw racuszki z przepisu z czwartku.
A to sałatka śledziowa w sam raz na dzisiejszy ostatkowy wieczór .
Robię ją ścierając wszystkie składniki na tarce, prócz śledzika, i układam warstwami - cebula, ziemniaki, śledzik,  ogórek kiszony, warzywka jak na sałatkę warzywną, sos majonezowo-jogurtowy i jajko:
Poszczególne warstwy pieprzę, solę bardzo delikatnie tylko warzywka gotowane w mundurkach, bo śledzik - matjas, jest słony, tak samo sos ma dość wyraźny smak. Odstawiam ją do schłodzenia, sos przesiąka przez warstwy warzyw, a smak śledzika przechodzi do ziemniaczków. Pycha:)
Lubię też podobną wersję z buraczkami i chrzanową pierzynką, zaczerpniętą z  rosyjskiej kuchni.
Tą jednak robi się piorunem.

I na dobicie drożdżowy placek.Też z tych łatwych i nie wymyślnych.
4 dkg drożdży, pół kg mąki, 250 ml mleka, 100 gram masła, 4 żółtka, 15 dkg cukru, cukier waniliowy, szczypta soli

Zaczyn z drożdży i 2 łyżek cukru z 15 dkg mąki zalać letnim mlekiem, wymieszać, odstawić w ciepłe miejsce (patrz- racuchy)
Roztopić masło. Ostudzić.
Utrzeć zółtka z cukrem.
Do zaczynu dodać żółtka, mąkę, cukier waniliowy i szczyptę soli. Wyrobić łapką.
Dodać roztopione masło, wyrobić ponownie.
Odstawić na 1 h do wyrośnięcia
Piec 40 min w 180 stopniach.
Można dodać owoce lub kruszonkę.

Ja miałam zamrożone zeszłoletnie truskawki.
Zdjęcie robiłam tuż po upieczeniu, bo jak wyjmę z piekarnika, to ciężko upilnować :)))
Dziś jeszcze czuję zapach truskawek pomieszany z aromatem drożdżowego ciasta... mmm ... pycha:)))

I to jest jedna z miliona prawd o mnie: jestem ciastolubna, a za drożdżowe oddałabym bez wahania pół królestwa i  rentę królewny. Gdybym miała :)))
No popatrzcie tylko, czyż można się oprzeć :




A sobie i Wam w prezencie (do ciacha i kawusi) w tym świątecznym dniu dodaję piękny głos Pana Meca w niezrównanym wykonaniu tej oto piosenki, która chodzi za mną od liceum, kiedy to ja ją "dostałam" na dzień kobiet od pewnego młodzieńca.



Oooo, właśnie moi Panowie wrócili z takim oto bukietem, i wszyscy bez wyjątku złożyli mi piękne życzenia :) Toteż dzielę się tymi czułościami,  życząc wszystkim moim Kobietom miłego dnia  i daję się porwać na obiad )))


Wasza Lewkonia

czwartek, 3 marca 2011

Koniec zabawy :)

Właśnie minęła środa (mielcores) i czas już najwyższy na podsumowanie zabawy.
Od razu podam zwyciężczynię głównej nagrody - toSzanowni Państwo:
To ta osóbka podała najszybciej ze wszystkich pełne odpowiedzi na 2 pytania.  Tę wybrałam ja osobiście po dokładnym namyśle. Obiektywizm oceny gwarantuję własną reputacją :)

Ale to jeszcze nie wszystkie nagrody. 
Los wskazał prócz tego na  majowąbabcię i Tomaszową

Panie wykazały się nie tylko wiedzą, ale i zapałem, który powinien być przykładem dla moich uczniów. 

Jak rzekł Hemingway " Trzeba się umieć bić do końca, także i w przegranej sprawie. " Więc nawet, jak myślisz, że nie dasz rady i coś Cię przerasta - nie poddawaj się, walcz i poczuj, co znaczy mieć satysfakcję, młody człowieku :)))
No, tak bym powiedziała młodzieży (tej rodzonej też), która jakże często wybiera drogę na skróty, przyjemności bez wysiłku, omija przeszkody i czeka na szybką ... nagrodę od życia. Ale ze mną nie mają tak łatwo :)))

Tutaj chodziło głównie o zabawę, o rozgrzewkę i zaspokojenie ciekawości, więc serdecznie Wam gratuluję i dziękuję za  tę wspólną podróż, która była przede wszystkim dla mnie wielką radochą i okazją do poczytania, poszukiwania  i obcowania z językiem wciąż dla mnie ... bardzo obcym lecz pociągającym :)
Los  premios już czekają na wysyłkę, do końca pozostając niespodzianką :)))

A teraz rozwiązania....

Pytania dawały sporą swobodę odpowiedzi, jedynie ich główna część - zagadkowa  nazwa mojego wina, mogła być tylko jedna.
I od niego zacznę.
Jest to wytwarzane w winnicach wokół Jerez de la Frontera wino o takiej właśnie nazwie, znane również jako xeres a w innych krajach, zwłaszcza w Anglii, nazywane jest ono sherry. Wszystkie te nazwy mają uzasadnienie historyczne. Wino to ma tę cechę, że jest wzmacniane  brandy (destylatem wina pochodzącego z Malagi), i może mieć do 20 procent alkoholu!  Istnieje kilka jego odmian, (jedną z nich jest, droga Emocjo, właśnie Pedro Ximénez :) a jego klasę oznacza się odpowiednio cyframi rzymskimi I-III od najlepszej jakości do najsłabszej.
Ponoć sam Fleming powiedział: "Jeśli penicylina potrafi leczyć chorych, to hiszpańska sherry przywraca życie umarłym."
Wszystkie moje Drogie Koleżanki wymieniające jedną z tych nazw miały rację. Bestyjeczko, naprawdę uwierz mi, że podziwiam Twoją technikę. Niby "nie wiem"," pojęcia nie mam", ale jednak trafiam :)))

Oto bohater tej części zagadki, niestety do cna wyczerpany:

By zdobyć laur zwycięzcy należało jeszcze dodatkowo znaleźć odpowiedź na jedno z poniższych pytań

1) 3 miasta Andaluzji i po 1 postaci z nimi związanej  - było ono dwuczłonowe i należało obie części uwzględnić.
Do podanych przez Was rozwiązań można by jeszcze dorzucić np
Sewilla - tu znajduje się grobowiec Krzysztofa Kolumba (jedno z 3 hipotetycznych miejsc jego  spoczynku, to również miasto urodzenia  min. Velazqueza
Malaga - miasto, w których żył  Pablo Picasso, koniecznie chciałabym  zwiedzić muzeum mu poświęcone
Tu również urodził się i pierwsze aktorskie szlify w teatrze zdobywał Antonio Banderas (mmmm:) 
Ronda - wprawdzie nie największe, ale jedno z najważniejszych ze względów położenia i atrakcyjności turystycznej, to miejsce, w którym powstało wiele kart powieści Hemingwaya w czasach jego mocnego związku z Hiszpanią i jej losami.
 2) dwie potrawy rodem z Andaluzji, podać ich krótki opis
Nie, to nie paella, ta  ma swoje korzenie w Walencji.
Wśród najważniejszych ciekawostek kulinarnych wymienić należy:
tapas - różnego rodzaju przekąski,  tradycja podawania których wiąże się z dawnymi czasami, gdy to wino w pucharach należało osłaniać przed muchami plastrem szynki (takie to były czasy, że szynka była tania, jak u nas barszcz). od czasownika tapas - przykrywać - wywodzi się nazwa ogólna dla: plastrów wspomnianej szynki, oliwek, zapiekanek ziemniaczanych czy kanapeczek.
Jest tak popularną "potrawą", że funkcjonuje także w wyrażeniu niemal idiomatycznym: ir de tapas, co znaczy tyle, co u nas: "iść na miasto", lecz niedosłownie, i podobnie, jak w polskim znaczeniu, niegramatycznie. (Poniżej podaję link do tapas)
jamón serrano - to właśnie ta szynka, bardzo ... hm... sztywna, krojona w milimetrowe plasterki, tylko w jednym mieście Andaluzji można dostać tę przekąskę do wina za darmo ( może Wy znajdziecie je przypadkiem, bo mi wyleciało akurat z głowy),jeszcze twardsza od niej jest jamon iberio zdaje się.
gazpacho- zupa z pomidorów, podawana jajko chłodnik.Posiada jeszcze inne formy, bez dodatku.... pomidorów. Jedna z nich jest pokazana na tym nieco sprytnie zakamuflowanym ujęciu w towarzystwie wina na tle morza. To ajo blanco - zupa z migdałów (andaluzyjskich oczywiście), kajzerki, oliwy i ...czosnku (ajo blanco) Można ją spotkać z różnymi dodatkami, jak np winogrona. Przepis znajdziecie  np. tu  i tu  (po angielsku trochę bogatszą.wersję, ale są ich setki).
Są jeszcze ponoć najlepsze sardynki smażone i oczywiście wszelkie owoce morza, o czym poczytajcie sobie już same :)

O tu:
Jak zaplanować ewentualną  podróż do Andaluzji, wskazówki dotyczące lotu itp
A gdyby tak chcieć wynająć domek na wakacje?
Albo zatrzymać się na dłużej w Maladze i nauczyć języka?
A to jeden z blogów w ogromnym "klubie globtroterów". Nigdy  nie zdołam ich  wszystkich przejrzeć :)))
Kolejny, tym razem pisany przez Polkę mieszkająca w Sewilli, ten wpis dokładnie opisuje teorię i praktykę najbardziej charakterystycznego kulinarnego zjawiska Andaluzji, czyli tapas.
A ten wprowadza w zachwyt kolorami i misternymi wzorami azulejos:
Ciekawy i wnikliwy opis zwyczajów tubylców i turystyczne atrakcje Malagi znajdziecie tu.
I jeszcze jedna pełna humoru ale i konkretnych i praktycznych informacji relacja z podróży po Andaluzji, w tym z Kadyksu, Gibraltaru i Tarify.

Żegnam się zatem pięknie tymi oto zdjęciami, pijąc Wasze zdrowie winem czerwonym, wytrawnym, hiszpańskim jak najbardziej :)






Ja - jak we flamenco bywa, pełnię rolę  byczka. Mój torreador zaś, jak zawsze na zdjęciach - śpi :)))
O le'!


Jeszcze tylko informuję, że piszę do Was maile, Drogie Nagrodzone :)
Sprawdźcie swoje skrzyneczki.

A ja idę smażyć racuszki, bo dziś należy zacząć się hucznie i obficie żegnać z karnawałem.
Więc zamiast pączków szybkie racuszki będą, ale też tłuściutkie. Miały być też churros, ale chyba nie dam dziś rady. Jeść  : )))

Przepis na racuszki jest bardzo prosty i dla zabieganych, więc podaję, może jeszcze dziś się przyda :

0,5 kg mąki pszennej, 50 gram drożdży świeżych, szczypta soli, 2 łyżki cukru, 1,5 szklanki letniego mleka, 1 jajko, litr oleju do smażenia ( ja robię często 2  porcje, więc oleju kupuję więcej)

Do dużej miski przesiewam mąkę i dodaję sól, robię dołek, wkruszam drożdże, wlewam pół szklanki mleka,  rozgniatam nie mieszając z mąką, zasypuję cukrem, wstawiam do ciepłego (50 stopni), wyłączonego !  piekarnika na 15 min.
Po wyrośnięciu zaczynu dodaję resztę mleka, jajko i mieszam całość łyżką drewnianą. Jak ciasto za sztywne - dodaję mleka, do zbyt rzadkiego - ciut mąki.. Odstawiam ponownie na godzinę- 1,5 :) aż podwoi objętość
Rozgrzewam litr oleju w głębszym garnku, na gorący wykładam łyżką umoczoną we wrzątku po troszeczku ciasta i smażę racuszki po obu stronach równomiernie.
UWAGA żeby nie przypalić, mają być rumiane a w środku nie surowe. Kontroluję stan oleju, nie może dymić:))
Lekko "pudruję" racuszki po wyjęciu na papier.
Wcinamy jeszcze ciepłe :)))
Mówią, że można na drugi dzień podgrzać w mikrofali.
Nigdy nie zdołaliśmy tego eksperymentu dokonać :)))

Wszystkim jeszcze raz dziękuję za komentarze i życzę dziś miłego łasuchowania :))) 
Adiós Amigos!
Adiós, karnabal!


Wasza Lewkonia :)

P.S.
EDIT:
Edytowałam przepis, bo pokręciłam długość wyrastania tego i owego .Już jest jak trzeba  :)))