poniedziałek, 8 listopada 2010

Kobieta na walizce



Pamiętasz?
Tak napisałaś o mnie dawno temu.
Skojarzenie z tamtym listem, wspomnienie tamtych pierwszych ekspresów W-O, O-W, pędzących niemal okrągłą dobę bez wytchnienia, natchnęło mnie chęcią dopasowania formy do treści.
A że treści te przeplatane są i będą, niezależnie od mej woli, obrazkami z przeszłości, to niech będzie ta walizka, ta podróż moja nieustanna w różnych przestrzeniach czasu, tłem i zastępstwem tytułu.
Choćby chwilę, bo wiesz, lubię zmiany i wieczny ruch.
Bo gdybym dziś miała nadać tytuł, to byłby on taki właśnie.
Kobieta na walizce.
Nie zmieniło się nic poza zewnętrzną powłoką.
To, co w walizce, to, z czym podróżuję i czego szukam, to co odnajduję i co przywożę z podróży, nie zmienia się, nie dewaluuje, nie przestaje mnie zachwycać, nie staje się bezwartościowym cackiem.
Nie gubię moich najcenniejszych skarbów,  i choć przybywają nowe, dobrze ich strzegę.
Nie poprzestaję na znanym, ale badając nieznane nie porzucam starego.
Nie zmieniam celu, choć zmieniam kursy, a drogę powrotną mam zapisaną w sercu.
Wśród wielu map, są takie, które znam na pamięć, jak własną linię życia na dłoni.
Jedna z nich, pisana na cztery ręce - topografia naszej znajomości - wciąż mnie zadziwia dokładnością.
Bo chyba nie znałyśmy się w żadnym poprzednim wcieleniu.
A właściwie, to skąd ta pewność?
Może ja już kilka wcieleń tak podróżuję, i w każdym spotykałam Cię, raz młodszą, raz starszą, raz człowiekiem, raz ptakiem.
Zadziwiające, jak niewytłumaczalne  i jak przyjemne to uczucie.
Ta pewność, że znam Cię, jak  mędrzec z Bali, któremu wystarczy tylko, że zajrzy komuś w oczy.
I już wie.
Ta pewność, że spojrzysz tylko na pierwsze zdanie i znasz ostatnie.
I że pomiędzy nie musi być już nic.
To nie mądrość.
Mądrość, to za mało.
To dar.
Wzajemny, niezwykły, bezcenny.

Z każdej pachnącej wielką wyprawą przystani, z każdej wyludnionej, zagubionej w wielkim świecie stacyjki, z każdej ogromnej huczącej głosami  w kilkunastu językach świata hali odpraw wciąż powracam myślą do tamtej pierwszej nieśmiałej podróży do W.
A w mojej walizce mam zawsze przy sobie kajet.
Żebym mogła Ci wszystko opisać.

Pozdrowienia z Nowego Lądu
Siostrzyczko!

(Osobne dla M-ki i J)

Twoja
eL

5 komentarzy:

  1. Pamiętam Kochana, uwielbiam to zdjęcie i Ciebie uwielbiam :). Dziękuję :)
    (z tego wzruszenie doznałam jakiegoś olśnienia i przypomniałam sobie hasło. A nawet dwa, bo do dwóch kont!)

    OdpowiedzUsuń
  2. No, wreszcie trafiłaś! Siądź sobie wygodnie. Odpręż się. Już zapuszczam cichy jazzik. Herbatki?

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękne zdjęcie i piękne wspomnienia :) jak to dobrze że się nie zmieniasz :)

    OdpowiedzUsuń
  4. To ja poprosze ten cichy jazzik ;-) Juz sie rozgoszczę na dobre!

    OdpowiedzUsuń