piątek, 1 lipca 2011

Stare, a nowe :)

Patrzę w okno - a po przedwczorajszej Saharze ani śladu. Kap, kap, ścieka z dachu, plum,plum, ciecze do studni, trawa się opija na zapas, drzewa wciągają wilgoć co sił w korzonkach, Pies ma radochę, bo utytłany w mokrej ziemi po uszy, a ja... a ja się cieszę, bo mam chwilkę na zabawę szablonami, zdjęciami i nikt mnie nie wygoni dziś do ogrodu. A robota, zła jak nie wiem co, czeka sobie w deszczu, a z nosa jej kapie.
Niech czeka.
Ja mam jeszcze tyle czasu.
Co rok sobie mówię to samo, gdy zbliżam się do kolejnej mej rocznicy.
I dziś też.
Patrzę na datę i widzę rumiano-złoty lipiec.
Wkrótce pola całe już będą stały w złocie, kłosy zaszumią niecierpliwie prosząc o ścięcie im przyciężkich warkoczy, słońce wejdzie w znak najgorętszy, a  ja wkrótce potem skreślę kolejny pomyślny mój rok i nie zauważę w tym nic szczególnie przykrego.
Zwyczajnie. Żadnych cezur, szoku, podsumowań
Niby idzie następne nowe, ale stare i znane na wylot. Czym ja siebie jeszcze mogę zaskoczyć?
Co miałam poznać, poznałam, ciekawość wiodła mnie to tu, to tam, a ja jej się nie opierałam, wyzwania sobie samej rzucone podjęłam i zdążałam powoli a planowo do celu, choć jeszcze nie do końca osiągnięty - to świetnie, że tak jest.
Bo ja mam jeszcze tyle czasu!
By...
Wyremontować nasz domek do końca, skończyć rabatki i ścieżki, wyszlifować ostatni mebelek, odnowić wszystkie zakurzone ramy i skrzynie.
Pozawieszać wszystkie firanki, posadzić kolejne jabłonki, poszyć narzuty i utkać dywaniki.
Wyhaftować wreszcie ten obrazek, zdecydować się na ten czy tamten piec...
Ach, jak ja mam jeszcze cudownie dużo do zrobienia!
I tyle jeszcze na to czasu!

Patrzę  w stary kalendarz i widzę.
Lipiec.
Za dwa-trzy dni zetną zbożom kłosy.
Słońce do samego zmierzchu parzy.
Zielonooka dziewczyna z chłopcem w zielonym mundurze, oboje z rumieńcami.
Od słońca?
Od szczęścia?
Od marzeń?...
Ten sam chłopiec z tą samą dziewczyną po złotych żniwach zatańczą na swym srebrnym weselu.
A potem...
A potem zbudują werandę, zdecydują czy ten piec, czy tamten, posadzą kolejne jabłonki, pomalują swój Dom na jasno...
I z niczym nie będą się spieszyć, bo mają jeszcze tyle czasu, ile kamyków na dnie jeziora...
Nikt nie wie ile, ale mnóstwo, jeśli każdy policzyć jako chwilę :)


A może tyle o, co bąbelków w piwie?

Albo tych liści i źdźbeł?

A może zmarszczek na wodzie...

...czy ziarenek piasku na plaży

Ale nawet kiedy już posiwieją całkiem ...


na pewno nadal z młodzieńczym zapałem będą odbywać podróże w swoje stare i całkiem nowe miejsca, czasem tylko zerkając w lusterko wsteczne  :)


Ech, stare kochane Mazury, w moim sercu wciąż takie same, ale widoki za szybą z każdym rokiem zmieniają się coraz bardziej.
Trochę się o nie boję.
A może czegoś innego? Nowego?

(To Stare i Nowe na Mazurach  pokażę następnym razem.)

Pozdrawiam troszkę odnowiona, ale wciąż ta sama stara
Lewkonia :)

15 komentarzy:

  1. Ależ się zazieleniło na Twoim blogu i mam nieodparte wrażenie, że w Twoim sercu także :)))
    Kochana Lewkonio, życzę Ci by Mazury były cały czas tymi samymi, podobnie jak Wy wpatrzeni i zafascynowani sobą :)
    Uścisków moc!

    OdpowiedzUsuń
  2. Pięknie to wszystko napisałaś...pięknie to czujesz, mądrze. Chciałabym tak optymistycznie patrzeć w teraźniejszość i przyszłość,ale choć na zewnątrz pokazuję raczej swe optymistyczne oblicze, to gdzieś tam, najczęściej w szarości wieczoru wyłazi wrodzony ... nie, nie pesymizm... fatalizm raczej. Lęk, który paraliżuje i zabija radość. Walczę z tym, całą sobą walczę, ale jak walczyć z czymś, co przykleiło się, przywarło tak mocno... Ale nie o mnie ma być a o Tobie, o Was... wszystkiego pięknego i ciepłego Wam życzę. Niech będzie tych chwil jak najwięcej.
    P.S. Czy nie uważasz, że droga oglądana we wstecznym lusterku wydaje się ciekawsza niż ta widziana przez przednią szybę?

    OdpowiedzUsuń
  3. Zaraz mnie pewnie przegonisz, ale zapomniałam powiedzieć, że bardzo mi się podoba Twoje nowe tło i zdjęcie na górze. Bez bicia przyznaję, że nie pamiętam poprzedniego a to jest takie energetyczne! Jak Mazury - dla mnie miejsce magiczne, kraina spełnionych marzeń i zaniechań w jednym.
    I już mnie nie ma...

    OdpowiedzUsuń
  4. Ależ pięknie napisane, wielka mądrość w tym poście zawarta...
    Życzę Ci kochana i Twojemu chłopcu w zielonym mundurze, wszystkiego dobrego- strasznie to stwierdzenie oklepane, ale właśnie tego Wam życzę bo w tym się wszystko zawiera :)

    OdpowiedzUsuń
  5. piekne zdjecia.usade na laweczce obok ciebie i razem pomarzymy co?;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Piękny post, w swoim tonie taki lipcowo, upalnie niespieszny. Wszystkiego dobrego, dla Ciebie, dla Was obojga! I nowe tło bloga takie ładne, po kształcie liści poznaję, że to pewnie lipy? (lipcowe lipy). Z uściskami - M.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ale mi wczoraj wrzucilas temat do przemyslen, pol nocy nie moglam spac:)Jak to dobrze miec przy sobie kogos, przy kim chce sie myslec o rzeczach malych, o rzeczach wielkich, kto slucha z uwaga co masz do powiedzenia i nie wazne, jak bardzo jest to infantylne, kogos, kto spojrzy z toba w to lusterko przeszlosci i jednoczesnie pojdzie dalej w to znane i nieznane.
    Piekne, madre slowa Lewkonio...
    Zycze Ci duzo lipcowego slonca, niespiesznego lata, piekna Mazur (ktore moj R. obiecuje mi juz od pieciu lat chyba:)) i duuuuzo planow na reszte zycia.
    Pozdrowienia:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ale napisałaś, brak mi słów. Dziewczyny z resztą już napisały wcześniej... Zazdroszczę Ci tej odwagi, tego, że nie boisz się mówić: "tyle mamy jeszcze czasu..." Chyba sobie wydrukuję ten fragment, jak wiersz... Przypnę w widocznym miejscu i będę się uczyć. Bo ja ciąge walczę - podobnie jak Mirka. Pięknie zilustrowałaś swój wpis, ta zieloność wszechobecna niech trwa jak najdłużej:) A robota rzeczywiście czasami musi poczekać, niekoniecznie tylko wtedy, kiedy pada;)
    Ściskam

    OdpowiedzUsuń
  9. Mimo, ze zieleń tylko na obrazku, zaczerpnęłam powietrza pełną piersią! Wspaniale napisałaś, bardzo poetycki wpis. Dziękuję.

    OdpowiedzUsuń
  10. C. d.
    No, ufff, mogę pisać dalej, bo już wszystko się zapisuje .
    Wszystkim Wam dziękuję z tak piękne przesłania, za życzenia, te bardziej rozbudowane i te skondensowane w jednym prostym słowie. Każde nam się przyda :)
    Ikuś, myślę,że takie zazielenienie i Wam potrzebne było :)
    Miro, pisz, pisz sobie do woli, nie mam zamiaru nikogo przeganiać. Wręcz przeciwnie.
    poprzednie tło było białe ze zdjęciem naszej pobliskiej łąki,a teraz jest właśnie wakacyjnie-mazursko:)
    Chmurko, całkowicie się z Tobą zgadzam, przecież wiem, co tam jest między wierszami:)
    Majowa Babciu, niech no się tylko posunę, bo z wiekiem i wdzięków mi przybyło:)To o czym Ty sobie pomarzysz? Bo ja... już wiesz...
    Marchewko, nie zwróciłam uwagi, ale spodobała mi się myśl,że to lipcowe lipy, więc jak Wam w tej Hameryce za gorąco będzie, to zapraszam:"Gościu siądź pod my liściem, a odpoczyń sobie...":)
    Anex, cokolwiek zrobimy, i tak jakaś część świata będzie z tego niezadowolona, a większości będzie to obojętne. Więc grunt, byśmy my sobie w każdej chwili uświadamiali, co dobrego z niej wynika, co dostrzegać i zapamiętać, mimo, iż czas pędzi - podstawiać mu nogę wcinając wuzetkę, nie spieszyć się wraz z nim, bo dotrzymać mu kroku nie sposób. Byle bilans tego, co wiemy dobrego o naszym życiu był jak najlepszy, czy to wielkie epokowe odkrycia, czy małe swojskie a życzliwe innym życie :)
    Casablanco, jakże się cieszę,że sprawiłam tę bezsenność:) Chociaż może powinnam Ci to jakoś wynagrodzić, bo zamiast przytulić się do R, to Ty... I do zobaczenia na Mazurach, koniecznie, już Ty się musisz postarać dostępnymi środkami ;)!!!
    Sunsette, jak już wyżej pisałam, bywam tchórzem i dezerterem, ale to raczej zasługa gwiazd i mojego znaku,że wracam do pionu i nie poddaję się własnemu malkontenctwu. Bo że mam zawsze czarny scenariusz pod ręką na wszelki wypadek, to już by mój mąż naopowiadał :)
    Bestyjeczko, prawda,że można sobie wyobrazić zapach letniego wiatru i cienia? A ja mam coś dla Ciebie i muszę napisać :)
    Pozdrawiam Was wszystkie serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Pozdrawiam!
    Wracam do poprzedniego Twojego wpisu porusza temat tak bardzo mi bliski i to z różnych powodów, pierwszy jest taki,że właśnie jestem na turnusie rehabilitacyjnym z moją córką, drugi, że toczyłam boje przez parę lat z różnymi instytucjami, szkołą też i poddałam się, trzeci,że sama pracuję w oświacie i mimo wszystko jestem bezradna. Myślę, że kiedyś napiszę więcej i może gdzieś indziej, dziś poruszyłaś uśpioną strunę we mnie i stąd ta reakcja.
    Bardzo mocno pozdrawiam i dzięki!
    Asia z PNW

    OdpowiedzUsuń
  12. Oj Lewkonio, tak siedzę po nocy , czytam,uśmiecham się ...a łzy same się kręcą wokół i w oku....jakem Cię namawiała na bloga- tom wiedziała czemu...:))he he:))
    Po to, by poczytać o Tobie(jak o sobie :)) to, czego ja niecierpliwa i cofająca się (jakem Rak)niekoniecznie zapakować w słowa umiem....
    Ale wiem, że kumasz....
    Bo i zieleń moja i Rok Konia i lipa...ech...tylko srebrne wesele jak i Mazury wciąż przede mną...i mundur też mógłby być...gdyby...ale to już inna opowieść:)
    Buziaki i toast wypijmy "Za zieleń!!!!", kochana moja:)
    K.

    OdpowiedzUsuń
  13. Asiu, wiem,że ja mogłam się jedynie prześliznąć po temacie,że aby doprowadzić do jakiegoś systemowego, trwale i skutecznie działającego, na poziomie ustaw ale i w świadomości społeczeństwa i decydentów rozwiązania problemów osób, których dotyka ten temat,potrzeba całego pokolenia a może kilku. To tak, jak z ochroną środowiska, naszą po-peerelowską mentalnością, czy stosunkiem do Niemców. Póki nie zacznie w nas żyć inne zupełnie spojrzenie na sprawy i ludzi, póki nie wymrą ostatnie uprzedzenia i złe nawyki, póty będzie to walka z wiatrakami.
    Pozdrawiam Cię serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Drogi Raczku, to i Tobie wkrótce przybędzie piąteczka na końcu :)))
    Wszystko "kumam", zwłaszcza jak sobie tak siedzę nad jeziorkiem :)
    I Tobie życzę wszystkiego zielonego, a może i chłopca do tańca i do różańca. Nigdy nie wiadomo... byleś się nie próbowała raczkiem wycofywać:)

    OdpowiedzUsuń
  15. oj jak zieloniutko-lubię zmiany...czasem niestety niektóre miejsca zmieniają się za bardzo..nie tak jak ja lubię...życzę powodzenia!!

    OdpowiedzUsuń