wtorek, 12 lipca 2011

Armagedon i inne

 Różne mam sposoby na odstresowanie, najskuteczniej jednak pozbywam się balastu przy robocie.
Ciężki sprzęt, parę godzin biegu z taczką albo ciskanie kamieniami pozwalają mi pozbyć się bezdechu i poczuć lekko, a są mi nieraz natychmiast potrzebne, tak ja innej może kobiecie nowa sukienka czy  drink w eleganckim lokalu.
Poza tym powietrze i jeszcze raz powietrze.
Kiedy jest mi źle, najlepiej wyjść z domu, i zająć się oddychaniem, na nim głównie koncentrować myśli, które z czasem same przekierują się na rzeczy istotne i dobre, jak na przykład piękne plony w ogródku, szczebiot rudzików na płocie, czy zapach wiatru i róż.
Przestrzeń, którą lubię w każdym wymiarze - pola rozległe, brzeg morski, widok z jakiejś góry, czy krajobraz pędzący za oknem samochodu, alb zwyczajnie spoglądanie w niebo, daje niesamowite ukojenie oczom i myślom.
Ale i skala mikro - robak podglądany na kwiatku,  przesypywanie w dłoni piasku, dotyk płatków kwiatu - gdy się na czymś tak małym skoncentruje, na duże i niepokojące sprawy nie ma wtedy miejsca i one same muszą zmaleć.
To sposoby zapewne oczywiste, ale mam też i takie, jak własnoręcznie obcinanie włosów znienacka i nagła chęć zmiany koloru, malowanie ścian, przestawianie mebli i porządki w szafach i innych zakamarkach domu.
Czymś zająć ręce - to jest cel nadrzędny, głowa sama zacznie się dostosowywać do sytuacji, lub też myśleć mniej emocjonalnie, wpadać na rozwiązania i wyjścia z pata. Jeśli nawet pat oznacza brak wyjścia.
A że często też zajęciem dla rąk bywa usiłowanie zrobienia czegoś, co dobrym zdjęciem nazwać można, zamieszczam poniższe ujęcia z różnych momentów i działań odstresowujących:




Armagedon ... to zdaniem mojej sąsiadki, taki kwiat :)))










Na cynii pojawił się taki oto amator słodyczy...







... a ten amant w ciągu kwadransa zaliczył całą rabatkę :)))








Coraz większa duma moja :) Tfu, tfu, na psa urok :)))








Patrzenie w przestrzeń to także ulubione zajęcie Czesia.
Ciekawe, po czym odreagowuje, ale potrafi tak siedzieć i gapić się w dal godzinami :)






A ja wyszukuję różne preteksty do spojrzenia w niebo...









... i gubię się z zamysłem w nieznanych okolicach, by trafić na takie miejsca.
Ciiiii..... jak dobrze....






Wynajduję stare sprzęty do ratowania...








... choć niektórzy nie wierzą w moje wizje...








.








.

  ...a są one niekoniecznie proste .


... i wymagają niesztampowej wyobraźni, bo raczej nie wyglądam na taką....







... co lubi kopać rowy.
 Bo i jak, takimi witkami  :)))









Więc niech nikogo nie zwodzą takie moje sielskie obrazeczki...











... bo od decoupagu wolę coś  w tonażu :))))











Z rolniczo-robotniczym pozdrowieniem

Wasza
zrzucająca balast stresu

Lewkonia

17 komentarzy:

  1. śliczny kredens.. wstaw fotkę po renowacji :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja wierzę, że sobie z wszystkim poradzisz i trzymam mocno kciuki. A ta duma to malinówki?! nie chwalę, żeby zaraza nie zeżarła. Marchewkę to chyba pędziłaś na czymś :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Ha:) Każdy sposób dobry, byle był skuteczny:)
    Kredens cacuszko, nawet bez renowacji. A plonów ogródkowych gratuluję i smacznego!

    OdpowiedzUsuń
  4. A JA W CIEBIE WIERZĘ....PSINA MNIE WZRUSZYŁA...POWODZENIA!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Po pierwsze - piękne zdjęcia natury :) lubię takie

    Po drugie - pogłaski dla Czesia, ciekawe co tak przykuło jego uwagę - jako pies myśliwski aportujący- myślę że może jakiś zwierz ;)

    Po trzecie- trzymam mocno kciuki oba za kredens- cudo nie z tej ziemi, perełka , aż zazdroszczę- choć ta zazdrość jest dobrymi emocjami podszyta

    Po czwarte- piękne marchewy i pomidory :)

    A po piąte życzę wszystkiego dobrego w ogrodzie i w innych sprawach :)

    OdpowiedzUsuń
  6. No i co ja mam odpisać?Że mi łzy pociekły jak groszki?
    Ach dziewczyny, zawsze mogę na Was liczyć :)
    Póki co jeszcze łopaty nie odkładam,nawet jak mi nerwy przejdą, i nie odłożę jakieś parę lat, co też napawa mnie radością, bo nie lubię nic nie mieć do poczynienia:)
    Oczywiście pokażę nasze wspólne, bo nie tylko moje, efekty działań na kredensie, który tylko tak ładnie wygląda, ale miał 3 warstwy olejnej, w tym niebieska, no i stał w zatęchłej piwnicy (małym druczkiem napiszę,że moja koleżanka sąsiadka, którą uwielbiam, więc nie uduszę, powiedziała,że ona by takie coś od razu porąbała na opał, bo to beznadziejny trud hi, hi, się zdziwi:))))
    Pomidorki z serii bawole serca :)Ale smak mają malinówkowy :)
    Wszystko podlewam gnojówką z pokrzyw, a przed zasianiem warzyw do wody dodaję raz a dobrze biohumus (w płynie), co zagęszcza glebę. Niczym nie podsypuję. Niemniej nie wszystko wschodzi należycie - pietruszka nie wyszła :(

    Czesio też dziękuje za miłe słowa, myślę,że czyha na kota lub wrony i gołębie, nie czyni im krzywdy, więc nie zabraniem mu trochę je pogonić:)
    Ja również ściskam i wracam sobie do równowagi, wzruszając się, jak wiecie, nieustannie, i czekając na same dobre nadchodzące dni, wydarzenia i spodziewane niespodzianki:))))

    OdpowiedzUsuń
  7. Kochanie! Jak tu pięknie i ile tu powietrza :) Matko, jak ja tęskniłam za Tobą! (tak, tak wiem, z mojej winy) no i zakochałam się w kredensie i wierzę, ba! ja już go widzę!

    OdpowiedzUsuń
  8. mmmm uwielbiam bawole serca, mają dużo miąższu :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  9. Z tą pracą fizyczną to całkowicie Cię rozumiem, nic tak człowieka nie uspakaja jak stróżka potu na plecach i odcisk na dłoni;)))Czesław jest obłędny, urzekł mnie tym tęsknym spojrzeniem w siną dal:)
    Życzę Ci zdrowych pomidorów...odpukać tfu tfu:))
    bo wiem jak trudno jest je dochować w zdrowiu do czasu zbiorów.
    Serdeczności i miłego odpoczynkowania!:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Lewkonio!
    Też sprawdzam pomidorki moje a mam niespodzianki, które dostałam od cioci w domu pielęgnowane i teraz oglądam kształty i co to będzie z nich. Brak mi takiej dorodnej marchewki, bo u nas ziemia piaskowa i ogródek nieszczęśliwie za domem, zatem słonko dopiero od południa. Mam postanowienie na jesień obornika i kompost własny użyć aby ziemię wzbogacić.
    Morze piękne ale w domku własnym cudnie. Pozdrawiam z sąsiedztwa naszego niezwykłego. Asia z PNW.

    OdpowiedzUsuń
  11. Oj tak, Asiu, kompost własnej produkcji, o czym nie wspomniałam, to świetna rzecz na jesień. Wcale nie śmierdzi, tylko trzeba przerzucić czasem i nie wrzucać zbitej masy skoszonej trawy, najlepiej ją wcześniej wysuszyć, bo zgnije cała pryzma. Obornik, ten koński, też zawsze czeka skompostowany na jesienne zasilanie gleby. Ot, i wszystko. A na piaszczystą glebę najlepsze właśnie różne zagęszczacze bio i dodanie gliny, tylko z umiarem :)
    A ja chcę na parę dni nad morze właśnie, żeby posłuchać szumu fal i świstu wiatru na wydmach.Tylko tego mi tu czasem brakuje :)))

    OdpowiedzUsuń
  12. Ponieważ pływakiem nie jestem więc morze nasze jest dla mnie cudne. Nie wyobrażam sobie wakacji bez pobytu nad Bałtykiem. Nie przeszkadza mi pogoda nawet deszcz, bo znajduję uroki wędrowania po plaży w deszczu też. Kocham bezkres, którego brak mi nad Adriatykiem, kocham piasek jakiego nigdzie nie ma, szum uspokajający, chwile zadumy o poranku, kiedy niewielu podąża. Przesyłam zatem morską energią i czekam na wieści z pobytu na dzikiej plaży. Bardzo tego życzę, bardzo!!!
    Pozdrawiam mocno. Asia z PNW

    OdpowiedzUsuń
  13. Super:)
    Twój rów robi wrażenie, a kamelociki tez są mi bliskie:)
    Kredens wyjdzie przepiękny, jestem tego pewna.
    Ściskam bardzo ciepło.

    OdpowiedzUsuń
  14. Zapraszam do zabawy:
    http://sprawydomowe.blogspot.com/2011/07/7-rzeczy-o-ktorych-nie-wiecie-ale-chyba.html

    OdpowiedzUsuń
  15. jesli masz ochote na zabawe:) zapraszam do mnie po wyroznienie:)

    OdpowiedzUsuń
  16. Pozwoliłam sobie przekazać Ci wyróżnienie, zapraszam po odbiór :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  17. ale pomidory!! tfutfu,zeby nie zapeszyc;)
    pracy to Ty masz duzo,kiedy wypoczywasz?
    dziekuje,ze do mnie zagladnelas:) szczesciara jestes z tym lasem,fajnie tak miec swoj:)

    OdpowiedzUsuń