W odpowiedzi na Twój słoneczny post pokażę rezultaty tego świecenia i podgrzewania atmosfery.
Jak można zauważyć znów po szronie rano - chwilowego.
Jednak skutki są nieodwracalne i widoczne gołym okiem.
O, tu:
... i tu:
... i tu:
i jeszcze tutaj:
... no i tu:
... i nie zaskoczę nikogo i tym obrazkiem:
Rozumiem leszczyny, przebiśniegi i krokusy, te zawsze w awangardzie, ale żeby żonkile?
Ze słonecznego Południa
Lewkonia
Optymistyczny ten post:)))) Pozdrawiam gorąco
OdpowiedzUsuńO jakie fajne zielone już wychodzi z ziemi :)) tchnęłaś nadzieję Lewkonio i dziękuje Ci za to :)
OdpowiedzUsuńBuziaki
idzie, idzie :)))
OdpowiedzUsuńojej a u mnie 8 stopni mrozu dzisiaj :)
OdpowiedzUsuńCoś im się najwyraźniej pokiełbasiło - a wczoraj tam zmarzłam, że nie pamiętam kiedy tak tyłkiem z zimna trzęsłam...no gdzie ta wiosna?!
OdpowiedzUsuńOj, muszę pozakrywać to całe towarzystwo, bo zima nie opuści tak szybko.
OdpowiedzUsuńAle na parapecie w domku pomidorki też już wystrzeliły, i inne kwiatki :)
Powiedziałabym,że jaki pan, taki kram - czyli ... w gorącej wodzie kąpani-śmy, ja i te moje cebulowe :)))
Chyba musze Was rozgrzać następnym postem :) i już wiem, czym :)))
u mnie aktualnie na termometrze -15
OdpowiedzUsuńale też w ogródku widać ruch w interesie, no i ptaki się ożywiły
jest nadzieja :)
Ja nie na temat, ale na wypadek, gdybyś do swoich komentarzy pod cudzymi blogami też nie zaglądała wrzucam i tu moja odpowiedź :)))
OdpowiedzUsuńMiło mi, że do mnie zaglądasz, ja do Ciebie wpadam już regularnie. Rzeczywiście zostawiając Ci komentarze pod starymi postami pomyślałam tak trochę jak Madzia Karwowska ( znaczy "linearnie"), że skoro ja mam ustawione powiadomienia o komentarzach na pocztę emaliowaną, to wszyscy tak mają :))) Mea culpa. A swoja drogą polecam to ułatwienie, bo czasem komuś się zachce tak jak mi skomentować historię :)))
Ciepło pozdrawiam także roślinki, który pewnie ostatnie mrozy dopiekły.
Na moim ciepłym południu;)))termometr wskazywał minus 12, aż mi żal tych roślinek normalnie, ale ja swoich nie okryję, ciut tego za dużo...a magnolia ma już pączki jak do kwitnienia...:((Zobaczymy co z tego wyrośnie;))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie:)
He, he! Psu wczoraj woda w misce zamarzła, miał głupią minę, bo jeszcze przedwczoraj mógł się napić ganiając za wronami po ogrodzie ;)
OdpowiedzUsuńPodsypałam grubą warstwę kory na te postrzelone , ale drzewka to już same muszą powalczyć o przetrwanie.
Miro, ja, blondynka tleniona, jeszcze nie odkryłam wszystkich blogowych tajników :) Karwowska przy mnie to rakieta :)))
Dzięki za sugestię:)